Natalia Bajda

Natalia Bajda – Fundacja Podaruj Miłość w Boguchwale

 Od małych marzeń po ogromne

Za co Pani lubi alpaki?

– To są przecudowne zwierzęta o bardzo łagodnym usposobieniu, co nie oznacza, że również nie charakterne. Każda z nich jest inna. I jak my ludzie nawiązujemy między sobą relacje, tak wspaniałe relacje można stworzyć z alpakami.  Od kiedy zamieszkały w Zagrodzie skradły nasze serca i wszystkich podopiecznych. To nie są zwykłe zwierzęta, to wyjątkowi członkowie fundacyjnej rodziny. Dziś już nie wyobrażamy sobie życia bez nich.

Skąd pomysł na wykorzystanie tych zwierząt do terapii?

Wszystko zaczęło się od powołania fundacji. Inicjatorami przedsięwzięcia byli moi rodzice Anna i Janusz Sitkowie i oczywiście historia mojego brata Damiana, któremu w życiu towarzyszy niepełnosprawność sprzężona w stopniu znacznym. Gdy jeszcze  chodził do szkoły specjalnej i szukaliśmy w pobliżu naszego miejsca zamieszkania placówki, do której mógłby uczęszczać, okazało się, że takie miejsca są  bardzo oblegane, a czas oczekiwania może trwać latami. Narodził  się więc pomysł założenia stowarzyszenia lub fundacji i powołaania podobnego miejsce, tym bardziej, że osób potrzebujących z terenu naszej gminy było o wiele więcej. Dzięki wsparciu Gminy Boguchwała, która wyszła naprzeciw potrzebom osób z niepełnosprawnościami, wyremontowała dom ludowy i przystosowała go pod osoby niepełnosprawne. Od 2017 roku  realizujemy zadanie publiczne jakim jest prowadzenie Środowiskowego Domu Samopomocy w Mogielnicy. Miejsce bardzo rodzinne, dające wsparcie i opiekę.

Na tym jednak nie zakończyliśmy swoich działań, w dalszym ciągu pisaliśmy projekty, podejmowaliśmy różne inicjatywy, nie tylko dla uczestników naszego domu ale i innych osób potrzebujących.

Z czasem brak dodatkowych funduszy sprawił, że zaczęliśmy rozważać założenie działalności gospodarczej, która pozwoliłaby nam rozszerzyć działania na jeszcze większą skalę. Podczas biznesowych spotkań w Agencji Rozwoju Regionalnego pojawił się pomysł na alpaki. Od początku te zwierzaki nas ujęły. Sukces związany z alpakami, zachęcił nas do dalszego rozwoju. W zagrodzie pojawiały się z roku na rok  nowe zwierzątka takie jak  kózki, minikangury, świnki morskie, króliki i kuce. Rodzina powiększyła się nieustannie. Fascynuje nas przy tym, jak wszystkie zwierzątka – pomimo znacznej odmienności ras – żyją ze sobą niczym jedna wielka rodzina.

Co więcej nasze działania są doceniane, gdyż to pasja i miłość do zwierząt nas wyróżnia. Myślę, że dzięki temu w 2019 roku zostaliśmy odznaczeni znakiem jakości ekonomii społecznej, a  w 2021 roku otrzymaliśmy nagrodę lidera ekonomii społecznej – te wspaniałe wyróżnienia dają jeszcze większą motywację do dalszych działań.

 

Zaczęliście prowadzić również sklep.

– Zwierzęta stały się bardzo popularne. Zaglądają do nas nie tylko osoby z niepełnosprawnościami, ale również szkoły, przedszkola, żłobki. Otworzyły się  przed nami nowe możliwości. Zaczęliśmy strzyc alpaki i wełnę wysyłać do przetworzenia. Założyliśmy sklep stacjonarny i internetowy. Mamy w nim wyroby z wełny  alpak, które są hipoalergiczne, runo alpacze jest pozbawione lanoliny, czyli substancji, która natłuszcza włókno i nadaje mu sprężystość. To właśnie ona odpowiedzialna jest za podrażnienia i alergie, ponieważ jest pożywką dla roztoczy. Wełna alpak nie uczula, nie wywołuje ataków astmy i jest miła w dotyku. Wyroby wytwarzają lokalni rękodzielnicy, z którymi współpracujemy. Oni robią to najlepiej. Angażując lokalną społeczność wspólnie idziemy do przodu, rozwijamy się.

Sami piszecie też książki, jakim są wsparciem przy alpakoterapii?

– Inspiracją nas oczywiście nasze zwierzęta. W świecie, w którym rzeczywistość wirtualna zdominowała praktycznie każdy dom, niezwykle ważne staje się dbanie o to, by wdrażać dobre nawyki czytelnicze już od najmłodszych lat. A najlepiej sprawdzą się w tym dobre i mądre książki, które będą podstawą do rozmowy rodzica z dzieckiem czy też będą stanowić wsparcie przy terapii dla osób z niepełnosprawnościami.  Ważne by bohater stał się bliski odbiorcy.  Dzieci, które odwiedzają naszą zagrodę, widzą alpaki, po czym mogą poznawać ich historię już na kartach bajek.

Czy przypuszczała Pani zakładając fundację, że tak się rozwinie?

– Nie miałam zielonego pojęcia. Pierwszymi krokami przy zakładaniu działalności gospodarczej był pomysł otwarcia gabinetu rehabilitacyjnego, a  wszystko poszło w innym kierunku. Zooterapia, spotkania z alpakami, minizoo, bajkoterapia. W tym wszystkim możemy być o wiele bardziej kreatywni. Wychodzić z przeróżnymi pomysłami czy inicjatywami  na zewnątrz.

Lubi Pani nowe wyzwania?

– Tak, jak najbardziej wyzwania i moc kreacji dodaje mi skrzydeł, nowe pomysły niosą za sobą pewnego rodzaju trudności, rozwiązywanie ich daje siłę, ukazuje moc sprawczą, a to wszystko napędza do ciągłego rozwoju. Od zawsze chciałam wiedzieć więcej. Robiąc studia podyplomowe z  oligofrenopedagogiki, zarządzania oświatą, organizacji reklamy, terapii ręki, alpakoterapii. Odbyłam mnóstwo dodatkowych szkoleń z przedsiębiorczości,  szkoleń biznesowych, mentorskich i wiele innych nawet z księgowości, której tak naprawdę nie lubię. Ciągle szukając, zdobywać wiedzę. W pewnym momencie już sobie tłumaczyłam – kobieto już sporo rzeczy wiesz – zacznij działać.

Na szczęście udało mi się wyhamować… zrozumiałam, że teoria stanowi początek do działania, do celu dochodzimy poprzez działanie, szukanie swojego własnego złotego środka jest najpiękniejszą drogą jaką możemy doświadczyć, co więcej cel sam w sobie nie daje szczęścia, a podróż którą odbywamy.

Obecnie też przeżywam dla mnie nowy nigdy wcześniej nie odkryty etap, a jest nim rodzina i oczekiwanie na dziecko.

Będzie więc czas na odpoczynek.

– Tak. Teraz wreszcie trochę odpocznę. Dzięki temu, że jesteśmy wspaniałym  zespołem, w którym jest mnóstwo osób kreatywnych, kochających nowe wyzwania, bardzo pracowitych i odpowiedzialnych – mogę z czystym sercem zająć się sobą, co nie oznacza, że na co dzień tym nie żyję.

O czym Pani marzy?

– Obecnie rodzina staje się priorytetem, rola mamy jest niezwykle wymagającą rolą. To piękny czas, do którego się przygotowuję. Wiem również, że w pewnym momencie powrócę do pracy.

W głowie mam duże marzenia. I to jest dobre, bo gdyby ich nie było, to pewnie nie osiągnęłabym tych małych. Zawsze marzył mi się  ośrodek  szkoleniowy, w którym będzie też miejsce dla mnóstwa alpak i innych zwierząt. Możliwość realizacji w jednym miejscu różnych form zooterapii, do tego z restauracja z przepysznym wegetariańskim jedzeniem, życie w naturze z dala od zgiełku miasta gdzie można naładować baterie – to takie moje miejsce na ziemi. Póki co jeszcze jako marzenie, ale wierze, że się spełni.

wszystkie kobiety ekonomii społecznej