Beata Drewienkowska

Beata Drewienkowska prezeska Spółdzielni Socjalnej B2B w Lublinie. Umysł mistrza.

Wasza spółdzielnia zajmuje się rzadko spotykaną działalnością w ekonomii społecznej. Co było najpierw wybór branży, czy chęć stworzenia podmiotu ekonomii społecznej?

– Spółdzielnię stworzyła Lubelska Fundacja Wspierania Biznesu i Współpracy Międzynarodowej, którą prowadziłam od lat. Od dawna mam sentyment do pomagania osobom zagrożonym wykluczeniem społecznym, a głównie osobom z niepełnosprawnościami. Gdy zaczynałam swoją ścieżkę zawodową poznałam problemy, na jakie natrafiają tacy ludzie na swojej drodze i podjęłam decyzję, że chcę im pomagać, chcę zmienić ten świat. Takie miałam ideały. Zawsze moje działania wiązały się z aktywizacją sportową i zawodową osób niepełnosprawnych. W momencie, gdy dojrzałam do tego, żeby tę działalność rozszerzyć, podjęłam decyzję o stworzeniu spółdzielni socjalnej, w której tacy ludzie znajdą zatrudnienie. Nie potrafię powiedzieć co było pierwsze. Cały czas w mojej głowie świeciła się lampka, że chcę działać i pokazać światu, że oni mogą funkcjonować normalnie w środowisku i że żadna wada wzroku, czy poruszanie się na wózku nie jest ograniczeniem. Wręcz przeciwnie, są to bardzo zaangażowani w pracę ludzie.

Jak powstał  pomysł na rodzaj działalności?

– Organizacja eventów, konferencji, szkoleń, aktywizacja zawodowa, pośrednictwo w szukaniu pracy dla osób z niepełnosprawnościami, organizacja misji gospodarczych to są obszary, w których  czuję się bardzo dobrze. Stwierdziłam, że skoro ja – zwykły, szary człowiek mogę się tym zajmować, to dlaczego nie może tego robić człowiek zagrożony wykluczeniem społecznym. Obsługujemy firmy dostrzegające potencjał osób z niepełnosprawnościami, które chcą rozszerzyć swoja działalność i wyjść na rynki zagraniczne. Nasi trenerzy prowadzą szkolenia z projektowania uniwersalnego i dostępności. Doradzają jak optymalizować wydatki dzięki zatrudnianiu osób z niepełnosprawnościami, żeby nie bali się dawać pracę tym osobom. Przekonujemy, że są tak samo efektywni jak inni, mimo że pracują godzinę krócej. Wystarczy tylko zmienić sposób myślenia, a inaczej wygląda świat.

Jak są postrzegane osoby, które zajmują się doradztwem przez tych, którym doradzają?

– Coraz lepiej. Cały czas walczymy o to, aby były dobrze postrzegane. Na początku było ciężko, ale zmieniamy poglądy ludzi i coraz więcej osób otwiera się na zatrudnianie osób z niepełnosprawnościami. Temu też sprzyja program projektowania uniwersalnego, czyli dostępności. Zwracamy więcej uwagi na projektowanie przestrzeni pracy i integracji sensorycznej. To zresztą służy wszystkim pracownikom. Przekonujemy do  tych rozwiązań w rozmaitych instytucjach użyteczności publicznej. Pokazujemy na jakie bariery trafiają osoby niepełnosprawne i pozwalamy uczestnikom spotkań tego doświadczyć. Na przykład czy można do toalety wjechać na wózku inwalidzkim. To są nasze cele statutowe.

Jakie wyzwania  sobie stawiacie ?

– Chcemy ukierunkować nasze działanie na audyty i projektowanie przestrzeni dostępnych dla wszystkich oraz położyć większy nacisk na internacjonalizację przedsiębiorstw, aby pokazać w Polsce dobre praktyki firm za granicą.

Czy macie stałe zlecenia?

– W rzeczywistości po Covidzie raczej nie, ale wciąż pozyskujemy nowe.

Czy każdy może mieć umysł mistrza?

– Zdecydowanie każdy.

To jak go wykształcić?

– Pracując nad swoim umysłem, swoją mentalnością, podejściem do życia,  nad pozytywnym myśleniem, że to my mamy wpływ na nasze życie i że mamy je tylko jedno. Musimy więc pomalować je takimi barwami, w jakich chcielibyśmy je widzieć. I być może zabrzmi to banalnie, ale sami jesteśmy kowalami swojego losu. Klientom, którzy przychodzą z różnego rodzaju wątpliwościami powtarzam – Zawsze patrz w kierunku, w którym chcesz iść. Nigdy nie patrz tam, gdzie nie chcesz dojść. Wybierz sobie cel i rób wszystko, aby go osiągnąć. Wtedy zobaczysz, że to nie jest banał, ale wszystko będzie sprzyjać realizacji tego celu. Wiadomo, że na drodze są przeszkody, ale sztuką jest żeby z determinacją dążyć do celu i się nie zrażać. I to jest właśnie umysł mistrza.

Pani i członkowie spółdzielni też tak macie?

– Tak. Ja z determinacją dążę do określonych celów. Zawsze śmieję się ze swoim zespołem, że jesteśmy turkusowi w myśl modelu turkusowego zarządzania. Nie do końca wprowadzamy wszystkie zasady, natomiast dyskutujemy nad wszystkim, co dzieje się w spółdzielni, o przeszkodach, wizjach, bieżących problemach. Dzięki temu wszyscy są zaangażowani w jej działanie. Nasza praca to nasze życie. Ale przy zachowaniu work-life  balance.

Jak Pani się odnajduje w tej działalności?

– Doskonale. Robię to co lubię, wierzę w to co robię. Wierzę, że to przynosi efekty. Jeśli się kocha swoją pracę i wierzy w wykonywaną misję zgodną z własnymi wartościami – cóż lepszego może człowieka w życiu spotkać?

Jak postrzega Pani pozycję kobiet w ekonomii społecznej?

– Ja nie odczuwam barier. Być może wydreptałam już swoje ścieżki. Jestem na tyle charyzmatyczną osobą, że nie zrażam się trudnościami. Uważam, że kobiety są lepiej zorganizowane, z większą determinacją dążą do postawionych celów, są bardziej zawzięte w swoich działaniach w pozytywnym sensie. To jest nasz atut. I to wpajam klientom, żeby nie mieli kompleksów z  powodu płci, ani sprawności czy jej braku.

Pracuje pani również ze sportowcami, czy też uprawiała go pani?

–  Z sukcesami przez kilka lat jeździectwo i taniec. Wiem więc z jakimi dylematami borykają się sportowcy, dlatego im pomagam.

Do jakich osobistych celów Pani dąży?

– Nadal chcę podnosić swoje kompetencje. Zrealizować plany i marzenia. Rozwinąć się na polu przygotowania mentalnego oraz wystąpień motywacyjnych. I oczywiście rozwinąć działalność internacjonalizacji  przedsiębiorstw, które obsługujemy.

Rozmawiała: Ewa Lewandowska

wszystkie kobiety ekonomii społecznej