Anna Bugalska

Anna Bugalska – Ogólnopolski Związek Rewizyjny Spółdzielni Socjalnych

Marchewka dla samorządów

 

Czym zajmuje się Ogólnopolski Związek Rewizyjny Spółdzielni Socjalnych ?

– Zadaniem OZRSS jest prowadzenie lustracji, ale także wspieranie spółdzielców socjalnych poprzez doradztwo i  działania rzecznicze, tzn. reprezentowanie spółdzielni socjalnych w relacjach z rządem czy samorządami. Staramy się, aby prawo im bardziej sprzyjało i mogli się rozwijać.

W jaki sposób staracie się o to bardziej przyjazne spółdzielniom socjalnym prawo?

– To jest bardzo żmudna praca, polegająca na nieustannym monitorowaniu przepisów i zmian planowanych w prawie, przygotowywaniu uwag, opinii i stanowisk. Także na rozmowach ze spółdzielcami socjalnymi o trudnościach, jakie napotykają, często interweniowaniu w trudnych sprawach. Spółdzielcy często sami nas alarmują o problemach, z którymi  nie mogą sobie poradzić w swoim środowisku albo o przepisach wymagających zmiany.

Czy trafiają na przyjazny grunt?

– Różnie. Nie zawsze udaje się wprowadzić zmiany, o które  zabiegamy, ale też wiele rozwiązań jest wdrażanych.

Na czym jeszcze polega Pani praca?

– Zajmuję się współpracą z samorządami regionalnymi, z Regionalnymi Ośrodkami Polityki Społecznej, Instytucjami Zarządzającymi i Pośredniczącymi, z Regionalnymi Komitetami Rozwoju Ekonomii Społecznej. Wspieramy te organizacje w tworzeniu lepszej polityki publicznej na rzecz ekonomii społecznej i usług społecznych. Razem z zespołem tworzymy przestrzeń do wymiany informacji między nimi, do dzielenia się dobrymi praktykami. Wspólnie szukamy pomysłów na przyszłe rozwiązania. Szkolimy, prowadzimy doradztwo.

Czy spółdzielnie socjalne nadal źle się kojarzą, niektórych myli określenie „socjalny”?

– Niestety nadal dosyć często się z tym zderzamy. W spółdzielniach socjalnych z założenia zatrudniane są osoby doświadczające różnorodnych trudności. Ale to nie oznacza, że jakość usług oferowanych przez spółdzielnie socjalne jest niska.. Jeszcze dużo musimy zrobić, aby nie myślano w taki stereotypowy sposób.

Jaka jest Pani zdaniem przyszłość spółdzielni socjalnych, czy mają szanse na rozwój?

– Wierzę, że tak jest. Według mnie to idealny model, w którym liczy się człowiek i jego potencjał. Uważam że każdy człowiek jest ważny i każdy może mieć wkład w funkcjonowanie swojej społeczności. Ale też mam obawy: nowa ustawa o ekonomii społecznej wprowadza rozwiązania, które nie do końca sprzyjają spółdzielniom socjalnym. Ustawa definiuje przedsiębiorstwo społeczne. Do spółdzielni socjalnych dołączają inne formy prawne i to bardzo dobrze.  Dodatkowo ustawa wprowadza nowy rodzaj przedsiębiorstwa społecznego tzw. przedsiębiorstwo społeczne usługowe, które nie mają obowiązku zatrudniania grup w trudnej sytuacji. I to też bardzo dobrze. Jednak spółdzielnie socjalne realizujące usługi społeczne, nadal będą musiały zatrudniać osoby zagrożone wykluczeniem społecznym, w przeciwieństwie do przedsiębiorstw społecznych, które wystarczy, że  będą realizować tylko szeroko rozumiane usługi społeczne. To może zahamować powstawanie nowych spółdzielni socjalnych, gdyż inne formy prawne będą po prostu łatwiejsze. Spółdzielnie socjalne muszą więc być jeszcze bardziej konkurencyjne. To jest duże wyzwanie.

Ważna będzie w tym przypadku współpraca z samorządami i zlecanie usług. Jakie ma Pani obserwacje dotyczące takiej współpracy?

– Nadal jest trudna. Od wielu lat próbujemy przekonywać samorządy lokalne, że współpraca ze spółdzielniami socjalnymi, ale też innymi podmiotami ekonomii społecznej, przynosi realne korzyści. Regionalne Ośrodki Polityki Społecznej czy Ośrodki Wsparcia Ekonomii Społecznej szkolą samorządy i doradzają jak współpracować. Powoli  samorządy zaczynają dostrzegać problemy społeczne związane ze starzejącym się społeczeństwem, niedostateczną dostępnością  usług opiekuńczych czy wsparcia wytchnieniowego. Wciąż jednak wolą  kupować usługi w oparciu o prawo zamówień publicznych, według przetartych schematów, a więc bez klauzul społecznych. Jest bardzo dużo do zrobienia w tym obszarze. Duże nadzieje wiążemy z nowym instrumentem, który ma być wdrożony w ramach Programu Fundusze Europejskie dla Rozwoju Społecznego, czyli tzw. premią społeczną Mechanizm zakupów interwencyjnych wprowadzony w czasie pandemii sprawił, że przedsiębiorstwa społeczne, które w nim uczestniczyły, oferując swoje usługi i produkty mieszkańcom i lokalnym podmiotom, mocno zafunkcjonowały w świadomości obywateli. Bazując na tych doświadczeniach, w nowej perspektywie finansowej przewidziano inny mechanizm, taką „marchewkę” dla samorządów w postaci premii społecznej. Ma on polegać na tym, że samorządy decydujące się zlecić usługi społeczne podmiotom ekonomii społecznej, będą mogły odzyskać część środków przeznaczonych na te usługi w formie refundacji. Na razie jeszcze nie ma szczegółów, będą dopracowywane w ciągu najbliższego roku. Liczymy, że zachęta finansowa rozrusza rynek dla spółdzielni socjalnych i innych przedsiębiorstw społecznych. Przeznaczono na ten cel ok. 300 milionów złotych.

Czego nauczyła Panią praca w tej dziedzinie?

– Na pewno uczę się wytrwałości, co dla mnie jest dość trudne, bo jestem osobą niecierpliwą. Polityka społeczna jest niedoinwestowana i  kwestie związane z ekonomią społeczną nie zawsze trafiają na podatny grunt, więc trzeba czekać, aż coś z tego zasianego ziarna wykiełkuje. Naprawdę trzeba być cierpliwym i wytrwałym.

Co Pani robi, gdy nie namawia samorządów do współpracy w ramach ekonomii społecznej?

– W wolnym czasie bardzo lubię spacerować po Warszawie i odkrywać tajemnice mojego miasta. Tutaj właściwie każde miejsce ma swoją ciekawą historię. Interesuje mnie zwłaszcza okres międzywojenny.

Rozmawiała Ewa Lewandowska

wszystkie kobiety ekonomii społecznej