Człowiek nie jest tylko chodzącą głową- rozmowa z Jolantą Gawryłkiewicz prezes Fundacji Kreatywnej Edukacji i Justyną Gorce- Bałut – animatorką

Dwie kobiety na placu zabaw dla dzieci, stoja na oponie w radosnych pozach

Człowiek nie jest tylko chodzącą głową- rozmowa z Jolantą Gawryłkiewicz prezes Fundacji Kreatywnej Edukacji i Justyną Gorce- Bałut – animatorką

Porozmawiajmy o szkole i edukacji. Czego powinniśmy uczyć dzieci od najmłodszych lat?

Jolanta Gawryłkiewicz: Prawdy. To co się dzieje jest ciekawe, ale nie wiem, czy nasz umysł i nasze portfele oraz cała reszta wydoli w tym ciekawym procesie. Dzieci podlegają propagandzie, rozmawiają na różne tematy, również polityczne. Spotykają ludzi różnych kultur z rozmaitymi poglądami. Dostarczamy im wiedzę, ale trochę brak mi drogowskazów jak to robić mądrze. Chciałabym, aby nasze placówki były z jednej strony otwarte na różnorodność, ale z drugiej strony dawały także poczucie bezpieczeństwa, że nikt nie ma tutaj prawa komukolwiek zrobić krzywdy, słownej czy fizycznej. Staramy się, żeby tak było. Ostatnio podjęliśmy temat mediacji rówieśniczej. Chcielibyśmy się w tym specjalizować.

Stawiacie na wychowanie dzieci i przygotowanie ich do życia społecznego?

Jolanta Gawryłkiewicz: Nie chcemy wchodzić w kompetencje rodziców, ale stawiamy na otwartość, unikanie zacietrzewianie się, sądów z dozą ostracyzmu. Chcemy, żeby dzieci myślały krytycznie o tym wszystkim, co dzieje się dookoła.

Justyna Gorce- Bałut: Im dzieci są starsze, tym szybciej ich życie biegnie. Bo w takim żyjemy świecie. Z mojego doświadczenia i z rozmów z licealistami wynika, że w dzisiejszych czasach trudno być nastolatkiem właśnie przez to tempo życia. Nie ma przestrzeni na refleksję i na dialog. Musimy ich nauczyć umiejętności zwolnienia tempa. W pośpiechu robi się dużo głupot i można wyrządzić dużo krzywdy.

J.G.: Bycie w prawdziwych relacjach społecznych ułatwia też naukę, bo czują się bardziej dowartościowani. Nasi psychologowie i pedagodzy starają się to tłumaczyć dzieciom. Ograniczać szkolny stres. Mają u nas wsparcie. I tym się różnimy od innych placówek.

Jaką rolę w tym procesie odgrywają rodzice?

J.G.: Organizujemy zebrania społeczności, podczas których rodzice się wypowiadają na temat rozmaitych aspektów funkcjonowania szkoły. Na przykład czego oni oczekują od edukacji, jakie dzieci mają potrzeby. Zauważają też jak rozwijają zdolności poza edukacyjne. Każdy ma tu swoją przestrzeń do rozwoju, czy to w sporcie, czy w obszarze literatury czy konstruowania i muzykowania. Planujemy też zajęcia z tworzenia murali i grafik, zajęcia z szycia. Oczywiście realizujemy obowiązkową podstawę programową. Mamy nieco więcej niż standard, bo na przykład dokładamy naukę języków.

J.G.B.: Dzieci mogą sobie wybrać konkretne zajęcia. Stawiamy na umiejętności rzemieślnicze, które przydadzą im się w dorosłym życiu, na przykład użycie wiertarki. To dotyczy oczywiście starszych uczniów. Natomiast rozwój motoryki u małych dzieci jest wstępem do pisania, czytania, myślenia analitycznego. Dzięki temu, że mogą biegać na dworze i wspinać się na drzewa rozwija się ich mózg, uczą się skupienia i koncentracji. Człowiek nie jest tylko chodząca głową wypełnioną matematyką lub językiem polskim. Wszystko się łączy w całość. Rozwijają się więc wszechstronnie. Dostają taką mocną podstawę i wiarę w swoje zasoby.

Prowadzicie kilka placówek, m.in. żłobek, przedszkole i szkołę. W sumie 130 podopiecznych. Od niedawna jesteście w nowym miejscu, przy ul. Mińskiej. Jak ono się sprawdza?

J.G.B.: Po przenosinach z ruchliwego centrum miasta, to jest zupełnie inna rzeczywistość. Tutaj jesteśmy otoczeni ciszą. Czuć wilgoć Kanału Bydgoskiego. Uczniowie muszą się odnaleźć i wiedzieć, że ta przestrzeń jest dla nich.

J.G.: Mamy pomysły na realizację projektów wspólnie z sąsiadami z Flisów. Ostatnio płynęliśmy kanałem. Zamarzyło nam się, żeby w ten sposób docierać do szkoły z miasta. Mogłoby to rozwiązać problemy komunikacyjne, z którymi w tym miejscu się borykamy. Na przeciwko mamy dworzec, skąd można jechać w kierunku Piły, więc z tego korzystamy.

Jakie macie plany?

J.G.: Flagowym projektem jest stworzenie liceum. Nasi absolwenci szukają placówek, więc dlaczego nie mieliby kontynuować nauki tu na miejscu, skoro nauczyciele Fundacji mają uprawnienia. To będzie wyjątkowe liceum, bo chcemy też zwracać uwagę na naukę umiejętności szukania rozwiązań w takim społeczno-politycznym wymiarze.

J.G.B.: Chcemy przygotować tych młodych ludzi do życia, bo liceum to jest czas, gdy mogą popróbować odpowiedzialności, samorządności, zaangażowania. Powinni posiadać kompetencje takie, aby wpływać na to, co się dzieje w dzielnicy. W zgodzie z maksymą – nic o nas bez nas.

Rozmawiała Ewa Lewandowska

/ Aktualności

Komentarze

Komentowanie zablokowane