Więcej plusów niż minusów, czyli przedsiębiorczość społeczna artystów
Rozmowa z Krzysztofem Błaszczakiem ze Stowarzyszenia Get Up
Dlaczego muzycy zakładają przedsiębiorstwo społeczne?
– Zespół Dubska powstał w 1999 roku i przez kilkanaście lat funkcjonował jako grupa nieformalna, czyli po prostu kolegów z osiedla. Około 4 lat temu partnerka naszego kolegi – muzyka, Justyna Górska podpowiedziała nam, że moglibyśmy robić dużo fajnych rzeczy jako sformalizowana ekipa. Ograniczamy się bowiem tylko do grania, a przecież moglibyśmy działać na polu kulturalnym znacznie szerzej, bo mamy potencjał. Poza tym, życie tylko z muzyki w przypadku mniej znanych artystów, jest w Polsce trudne. Większość członków zespołu chciała się utrzymywać wyłącznie z muzyki i ze zbliżonych do niej przestrzeni.
Względy ekonomiczne miały więc duże znaczenie, bo przecież artyści także muszą myśleć o emeryturze.
– Dokładnie tak.
Czym zajmuje się stowarzyszenie?
– Obecnie realizujemy projekt Aktywny Inkubator Twórczy. Jest on skierowany do bezrobotnych artystów zagrożonych wykluczeniem społecznym. To troszeczkę eksperyment, bo zdaje się, że nikt w Polsce nie realizuje tego rodzaju projektu adresowanego do takiej grupy. Biorą w nim udział zarówno profesjonalni artyści jak i ci bez zawodowego wykształcenia, np. twórcy ludowi ale muszą mieć jakieś doświadczenie. Łączy ich to, że nie mają pomysłu na siebie, nie wiedzą jak dalej funkcjonować w obszarze sztuki. Część z nas rozpoczynając przygodę z przedsiębiorstwem społecznym wiedziała, że forma prawna wymaga pewnego wysiłku, część nie miała pojęcia z czym łączy się praca na etacie. Dla nas to też było wyzwanie. Zauważyliśmy, że sami mamy luki w wiedzy dotyczącej kwestii organizacyjnych i menadżerskich, zresztą jak znaczna część artystów.
Na czym polega projekt? Czego uczestnicy mogą się nauczyć?
– Projekt składa się z różnego rodzaju zajęć. Na przykład psycholog prowadzi trening umiejętności społecznych. To taki dobry początek dla uczestników, żeby się otworzyć zapoznać i dobrze się ze sobą poczuć. Każdy ma opracowaną indywidualną ścieżkę reintegracji zawodowej. Niezależnie od zajęć grupowych odbywa się coaching. Prowadza go specjaliści związani z kulturą. Uczestnicy cenią sobie te zajęcia. Była też autoprezentacja i wizaż oraz profesjonalna sesja zdjęciowa, co dla artystów jest również bardzo ważne. Odbywały się też warsztaty aktywności w social mediach, bo w dzisiejszych czasach to niezbędna rzecz, żeby istnieć na rynku artystycznym. Trwają zajęcia aktywnego poszukiwania pracy i doradztwo zawodowe oraz „Biznes w sztuce sztuka biznesu”. To ostatnie pomaga zdobyć umiejętności przydatne do pozyskiwania środków zewnętrznych na realizację artystycznych przedsięwzięć, czy po prostu stworzyć plan działania na przyszłość.
Jak Wy, jako artyści odnajdujecie się w realizacji takiego projektu?
– Inkubator, to pierwszy dla nas projekt tak złożony. Większość z formalnych rzeczy jest nowością dla naszej grupy. Są oczywiście momenty rezygnacji i frustracji, ponieważ cała dokumentacja i rozliczenia są dość przytłaczające. Natomiast trudy wynagradzają nam spotkania z uczestnikami. Są uśmiechnięci, zadowoleni i pełni entuzjazmu i widzimy jak zmieniają swoje podejście. Projekt działa i przeszedł nasze oczekiwania. Efekty napawają nas optymizmem.
Czy prowadzenie przedsiębiorstwa społecznego jest dużym wyzwaniem dla muzyków? Czy zmieniło coś w życiu artystycznym zespołu Dubska?
– Zanim sformalizowaliśmy nasza działalność mieliśmy menadżera, który zajmował się wszystkim i mogliśmy jako zespół poświęcić się tylko twórczości. Ale nasze drogi się rozeszły i wzięliśmy wszystko w swoje ręce. Żeby zespół dalej istniał, musieliśmy się podzielić zadaniami. W naturalny sposób z czasem wyczuliśmy, kto jest w czymś lepszy i skuteczniejszy. I ten proces trwa nadal trwa, bo dużo jeszcze przed nami. Zaczyna to jednak coraz sprawniej działać. Wcześniej, poza próbami, nie spotykaliśmy się zbyt często. Teraz okazji jest więcej, mamy nawet codzienny kontakt związany z realizacją projektu. Jesteśmy bliżej siebie i to jest bardzo fajne. To jest moje subiektywne odczucie.
Co nowego dzieje się w zespole Dubska?
– Aktualnie intensywnie nie koncertujemy. Sytuacja na świecie nas zaskoczyła. Staramy się wykorzystać ten czas. Nagrywamy nowa płytę, która zostanie wydana na święta. Robimy to spokojnie w naszym Madzonga Studio, mieszczącym się w siedzibie stowarzyszenia, które zresztą zostało doposażone dzięki funduszom otrzymanym za pośrednictwem KPOWES na stworzenie stanowiska pracy. I dlatego jesteśmy niezależni, jeśli chodzi o nagrywanie płyt. Możemy też nagrywać w nim inne zespoły.
Jakie macie pomysły na najbliższą przyszłość?
– Koronawirus negatywnie wpłynął na nasze działania. Wcześniej zajmowaliśmy się prowadzeniem różnego rodzaju warsztatów muzycznych, co się zatrzymało z wybuchem epidemii. Teraz do tego powoli wracamy. Aktualnie planujemy trzecią edycję Get Up Bydgoszcz. Jest to Festiwal Reggae, który w tym roku odbędzie się w pierwszy weekend września. W lipcu będziemy prowadzić warsztaty połączone z mini koncertem dla rodzinnych domów dziecka.
Czy polecalibyście innym artystom przedsiębiorczość ekonomiczną?
– Z jednej strony sformalizowanie grupy, założenie choćby organizacji pozarządowej narzuca pewne ograniczenia niezależności. Natomiast jeśli myślimy o rozwoju i wdrażaniu w życie swoich pomysłów artystycznych, zyskujemy wolność, bo mamy możliwość realizacji swoich zamierzeń. Bez tej działalności, którą teraz prowadzimy nie udałoby nam się pozyskać wsparcia np. na zorganizowanie festiwalu reggae. Wszystko trzeba sobie jakoś poukładać. Plusów jest zdecydowanie więcej niż minusów.
Rozmawiała: Ewa Lewandowska
Komentarze
Komentowanie zablokowane